Jak sobie to później uświadomiłem, Ezechiel musiał wszystko to, co
widział, opisywać jako obraz. Mówi on o obłokach, żywych istotach
i twarzach, ponieważ były to jedyne dostępne mu środki wyrazu.
Nie miał świadomości technicznej, która pozwoliłaby mu rozumieć,
co widzi i opisuje. Skoro więc widział coś jakby proste nogi
i zaokrąglone stopy, to po prostu to w ten sposób opisał -
nie wiedząc nawet, że dokonuje opisu technicznego w bezpośredniej
formie.
A zatem to, co przeczytałem w siódmym wersecie Księgi Ezechiela,
po raz pierwszy zawierało technicznie wykonalne i przynajmniej
z pozoru poprawne rozwiązanie techniczne.
Uśmieszek zniknął mi z twarzy. Zapałałem ogromną ciekawością,
bo zakładając, że ten opis jest rzeczywiście prawdziwy, to co można
w nim jeszcze znaleźć? Przez jakiś czas wszystko szło łatwo
i sprawnie. Jeśli nogi były rzeczywiście nogami, to nic łatwiejszego,
jak przyjąć, że skrzydła były rzeczywiście skrzydłami, a mianowicie
łopatami wirników nośnych, ramiona zaś były ramionami
mechanicznymi. A jeśli to wszystko: skrzydła, ramiona, nogi i stopy
naszkicować razem z fragmentem cylindrycznego korpusu,
to otrzymamy twór, którego wygląd uzasadnia dezorientację proroka,
przypisującego mu początkowo podobieństwo do człowieka,
zastąpione później określeniem "istota żywa".
Wielkim znakiem zapytania pozostał w końcu już tylko wygląd
zasadniczego korpusu tego pojazdu kosmicznego. Opis Ezechiela
przekazuje tylko jego optyczne podobieństwo do helikoptera.
Szukałem i próbowałem. Razem z żoną porównywaliśmy teksty
z różnych wydań Biblii, które mieliśmy w domu, i odkryliśmy
kolejne opisy w dalszych rozdziałach Księgi Ezechiela.
Nigdzie jednak nie znalazłem lepszych punktów zaczepienia dla
szukanego przeze mnie rozwiązania.
Mój zapał był już na tyle mocny, że nie zniechęciłem się i nie
powróciłem do negatywnego nastawienia, z jakim przystępowałem
do lektury.
dalej
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL